sobota, 12 września 2009

RELACJA - SILLY HILL 09

Hey, 

no i po zawodach mountainboard owych, a działo się trochę. W piątek o 4 rano wyjechaliśmy z Jaworzna w składzie Skubi, mój ziomek Gond, no i oczywiście ja. Droga minęła bardzo szybko. Końcową jej część pokonaliśmy w deszczu. Po dotarciu, około godz. 10 mieliśmy wrażenie, że to nie to miejsce. Nie było widać, żadnych śladów przygotowań, oprócz tego, że poletko było wykoszone. Biorąc pod uwagę fakt, że ciągle padało postanowiliśmy odespać podróż w jakże niewygodnych warunkach.

Gdy wstaliśmy pogoda się polepszyła (przestało padać) i zaczęliśmy przygotowywać sprzęt mountainboard owy. Po paru godzinach jeżdżenia pojawił się organizator i zaczęli zjeżdżać się Czesi. Jeździliśmy z małymi przerwami do wieczora. Po zmroku nadal nie zrezygnowaliśmy z jazd, tylko, że tym razem zasuwaliśmy po asfalcie. Po skończonych podrygach na mountainboard ach oddaliśmy się integracji z naszymi czeskimi „kamaradami”. W międzyczasie pojawił się także Marcin tata z Tatą. Dzień następny rozpoczął się od treningu na torze , gdzie Marcin tata połamał dwie felgi.

Tor mimo że lekko mokry nadal był w miarę szybki. Na start zawodów czekaliśmy do godziny 13 co było dość męczące. Wtedy zawody mountainboard owe rozgorzały na dobre. Ogólnie przygotowanie zawodów pozostawiało wiele do życzenia, biorąc pod uwagę poprzednią edycje. Chłopaki postawiły sobie poprzeczkę troszkę niżej. W dyscyplinie boardercross radziliśmy sobie całkiem nieźle.
Niestety sam odpadłem na rundę przed finałem z powodu niefartu. Bramka zatrzymała mojego mountainboard a na starcie i nic się nie dało zrobić, bywa. Ostatecznie wygrał Marek( Mara) , drugi był Gramec, trzeci Johny. Następnie przystąpiono do Freestylowegeo Jamu. Przez godzinę Czesi wraz z naszym reprezentantem Skubim, dawali ładny pokaz tricków.
Choć było ogólnie trochę mokro, nikt nie rezygnował z trudnych tricków. Czesi przez ostatni czas się nieźle rozwinęli. Między innymi udało mi się wyłapać takie mountainboard owe tricki jak : backflip, 540, niewylądowane 720 plus sterta grabów.

Niestety podczas freestyleu wydażył się kolejny niefart, przy niedokręconym 54, Skubi zrobił sobie coś z kolanem i zakończył swój występ. Mimo tego na pierwszym miejscu stanął Skubi, na drugim o dziwo Gramec, a na trzecim Hardy. Po rozdaniu nagród, udaliśmy się w drogę powrotną wydłużoną o nadliczbowy punkt pośredni podróży jakim był szpital w Wałbrzychu. Gdy już odstawiliśmy Skubeusza z gipsem do domu, udaliśmy się w długą i nużącą drogę powrotną. Na szczęście obyło się to już bez przygód.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz